Jestem Aleksandra, mam szesnaście lat.
Moja przeszłość była bardzo smutna; tata wyjechał do Australii,
a mama zginęła w wypadku kiedy miałam cztery latka.
Wychowuje mnie dziadek. Moje koleżanki
mnie odrzucają, ponieważ mój kolor włosów jest rudy i bardzo
dobrze się uczę. Uważają mnie za kujonke i myślą, że nie
umiem się dobrze bawić jak inni. Prawda jest taka, że dziadek
dostaje małą emeryturę, a ja, że dobrze się uczę dostaje
stypendium. Dlatego możemy jakoś funkcjonować.
Niedawno do mojej szkoły przyszedł
nowy uczeń. Ma na imię Michajl. Dziwne imię. Jakby nie mógł
nazywać się Michał. A może on przybył z innej planety? Tak wtedy
na początku myślałam. Nie tylko imię jego było dziwne. Cały
dziwny był. Ubierał się na czarno, często nawet nie stosownie do
pory roku. Włosy też były czarne. Długie sięgające do kolan.
Wyglądały jakby cały czas były mokre. Tylko oczy szare i takie
smutne. Nie czuł się dobrze w mojej klasie. Głównie dzięki
Adamowi i jego bandzie.
Dwa dni po przyjściu nowego
przesadzili – napadli go na korytarzu. Nienormalni! Michajl szedł
sobie spokojnie. Nikomu jak zwykle nie wchodził w drogę. Stanął
przy szafce. Otwiera ją najzwyklej na świecie. Ja stoję tuż koło
niego gdyż mamy koło siebie szafki. Nagle, Adam podbiega do
chłopaka. Popycha mnie, a ja upadam na podłogę. Banda zamyka
nowemu drzwi szafki przed nosem. Zaczynają mu grozić:
- Słuchaj młody bardzo dokładnie bo
nie będę powtarzał. Masz się wynieść z tej szkoły. Jasne? A
jak nie to nie przyłaź najlepiej do szkoły dla własnego dobra.
- Dlaczego? Co ty chcesz mi zrobić? –
odezwał się cicho Michajl
Chłopak nie odpowiedział. Zamiast
tego uderzył go. Michajl spadł na mnie. Jego ciężar mnie
przygniótł. Uderzyłam się w głowę. Powoli traciłam
przytomność. Ostatnie co doszło mi do głowy to śmiechy ludzi.
Obudziłam się u pani higienistki. Mój
towarzysz stał koło zlewu. Wyglądało na to, że cieknie mu krew z
nosa. Gdy tylko pielęgniarka szkolna zobaczyła, że wstałam szybko
mnie zbadała. Nic sobie nie uszkodziłam. No jedyne co to na plecach
miałam siniaki. Bolące siniaki. Higienistka spytała nas czy
rodzice są w domu i jaki jest numer do nich. Ja grzecznie
odpowiedziałam na pytania. Powiedziałam, że nie mam rodziców,
tylko mieszkam z dziadkiem. I podałam numer do dziadka. Gdy to
mówiłam Michajl cały zesztywniał. Pani powtórzyła pytanie. On
nie wiedząc czemu się od razu zdenerwował i nie miło
odpowiedział. „ To niepańska sprawa czy są w domu. A już w
ogóle nie powinny panią obchodzić ich numery telefonów!”
Nieuprzejmy.
Po kilku minutach dziadek przyszedł
pomnie. Higienistka poprosiła go abyśmy zaprowadzili mojego kolegę
do domu.
Gdy byliśmy już w drodze dziadek
zagadnął chłopaka:
- To co się stało tam w szkole, że tak wam się dostało, co?
- Nieważne.
- A gdzie mieszkasz?
- Na końcu miasta. Dojdę sam. Nie trzeba mnie odprowadzać jak małe dziecko.
- Obiecałem, że to zrobię i słowa dotrzymam. Czy przypadkiem nie mieszkasz w tym starym domu w lesie? Słyszałem, że ktoś nowy się tam wprowadził.
- A kogo to obchodzi?! Na pewno nie was!
Michajl pobiegł w kierunku zachodnim.
Tam właśnie znajdował się las. Przynajmniej to wiedziałam, gdzie
on mieszka. Chociaż mógł przecież nas okłamać. Bardzo oschły
był dla mojego dziadka. A przecież dziadek chciał go tylko poznać.
W moje imieniny Michajl się otworzył
trochę przede mną. A zaczęło się dość niewinnie. Rano dziadek
powiadomił mnie, że idziemy na grzyby. Bardzo się ucieszyłam i
szybko się ubrałam. Gdy wyszłam z pokoju śniadanie było już na
stole. Po nim poszłam z dziadkiem w las. Chyba kilka godzin tak
chodziliśmy i zbieraliśmy grzyby. W końcu zapadł zmrok. W lesie
zrobiło się ciemno.
Fobos (dalej niech pisze osoba która jest po mnie w kolejce)
Niezłe! Podoba mi się. Czyli mam tydzień?
OdpowiedzUsuńpiorunpola
Bardzo fajne, jak wszystkie twoje teksty. :D Mam pomysl nq nastepny kawalek, ale kolejka to kolejka. :) Piorunpola, tak masz tydzien
OdpowiedzUsuńŚwietne! Naprawdę wciągające, oryginalne i ciekawe. Również mam pomysł na dalszą część, ale takie są zasady. Naprawdę cudnie napisane! *.* Uwielbiam taki styl.
OdpowiedzUsuńHope.