piątek, 8 marca 2013

"Magiczna czwórka i tajemnice Nelki" część 21

Mona rozglądał się po klasie. Nie było Kai, Darka i Nelki. Nagle zadzwonił dzwonek. Potem wszyscy wypadli z klasy. Dla dziewczyny działo się to za szybko. Podeszła do nauczycielki.
- Proszę pani?
- Tak?
- Wie pani gdzie są Darek, Kaja oraz Nelka?
- To ty nie wiesz?
- No... nie.
- Przecież nie żyją. Zginęli w wypadku.

*** 
Mona wybiegła z sali nie patrząc przed siebie, wpadała na każdego po drodze, wielokrotnie potykała się o coś, lecz biegła dalej. Musiała uwolnić się od innych, szumu ulicy, spojrzeń zdziwionych i roześmianych uczniów, współczującego wzroku Zielki i jej krzyku "Spokojnie, zatrzymaj się, chcesz o tym porozmawiać?". Lecz ona już niczego nie słyszała. Po prostu mknęła przed siebie w miejsce, gdzie mogę być po prostu sobą. W pewnym momencie stanęła jak wryta na Hetmańskiej, że też musiała wybrać akuratnie tę trasę? 

-To prawda, Zielka miała racje. - pomyślała zrezygnowana

Jej dom był pusty, a wokół niego krążyli bezczelnie agenci nieruchomości przyklejając napis na sprzedaż. Przypomniała sobie o prawie pustym parku nieopodal tej właśnie ulicy. Stała jeszcze chwila dręczona okropnymi myślami i wyrzutami sumienia, aż wreszcie zdobyła się na jeden mały krok, tam mogła to wszystko spokojnie przemyśleć. 

- To moja wina, ja zawsze coś psuję, gdybym 24 godziny temu zrobiła coś innego, gdybym powiedziała, że to ja jestem Nelką - oni nadal by żyli. Ja, moje życie? Jego wartość jest porównywalna do kilku nędznych czekoladek. Jak ja sobie poradzę sama z tym wszystkim? Ich śmierć nie kończy sprawy, przecież ojciec Nelki wciąż nie ma mocy. - starała się to wszystko uporządkować jak w ćwiczeniu "uporządkuj chronologicznie" tylko teraz było to o niebo trudniejsze - Weź się w garść, skup się, nie histeryzuj, nie możesz sobie na to pozwolić - rozkazała sobie chlipiąc - Ale Kaja, Darek, Nelka? Tyle wspólnych chwil, przygód, razem spędzonych wakacji i we czwórkę rozwiązanych problemów. Zycie nie znika od tak? Przecież tak nie można? Bóg nade mną czuwa, tam na górze, dlaczego chciał widzieć akurat ich? Dlaczego to właśnie oni? Na świecie jest tyle ludzi... 

I położyła się na ławce zasypiając ze smutku i wycieńczenia. Po kilku godzinach poczuła chłód wieczoru, przyśniło jej się coś wspaniałego, że oni wcale nie zginęli, nic im nie jest, nawet nie było żadnego wypadku. 

- Ale to było tylko marzenie, nic więcej... A może - po raz pierwszy odczuła promyk nadziei - A może, oni wcale nie umarli. Nie może, tylko na pewno - podbudowywała się na duchu - Przecież mogli to tylko zorganizować by odciągnąć od siebie ojca Nelki. Jaki to byłby genialny plan! Tylko jak mogę się z nimi skontaktować. Przecież oni żyją! Mniejsza oto, na pewno żyją, niczego jeszcze nie byłam tak pewna jak tego! Ale co ja mam zrobić? Chyba nie pozostaje mi nic innego jak czekać. W końcu to magia, przekazanie mi jakiejś wiadomości to nie problem, może w tej chwili nie mogą? Także, nie pozostaje mi nic więcej jak czekać cierpliwie i nie tracić nadziei. 

***

Przez kolejne kilka dni chodziła do szkoły, musiała tylko unikać Zielki, która za wszelką cenę chciała z nią o tym porozmawiać. Gdy pewnego dnia zadzwonił dzwonek spytała:
- Chcesz o tym porozmawiać, zrobi Ci się lżej?
- Nie, naprawdę nie trzeba. Poradzę sobie - odpowiedziała.
- Skoro tak wolisz.
Codziennie sprawdzała wiadomości SMS, facebook'a, nawet skrzynkę na listy. Ale wciąż odchodziła od nich bez niczego. Czekanie było dla niej najgorsze, to jak czekanie na wyrok. W dodatku powoli traciła poprzednią pewność, już nie miała tak ogromnej nadziei jak ostatnio

- Może się myliłam? Może to wszystko moja wyobraźnia. - dręczyła się niepewnością, już chyba wolałaby znać okrutną prawdę, przynajmniej wiedziała by co myśleć, a teraz? Przeżywała emocjonalna huśtawkę, kierowana dzisiejszym nastrojem i coraz to nowymi teoriami. Aż wreszcie doczekała się szczerej prawdy. 

" Mona posłuchaj. To ja Kaja. Pamiętasz ostatnio również przekazałam Ci tak wiadomość. Ze względu na bezpieczeństwo nie mogę powiedzieć Ci gdzie jesteśmy, gwarantuję jednak, że jesteśmy cali i zdrowi. Niedługo się spotkamy, bądź tylko cierpliwa. Może za 4 dni, o 17.30 w miejscu gdzie uwierzyłaś w szczęśliwe zakończenie. Trzymaj się!"

- A jednak, miałam rację! Wiedziałam, byłam wręcz pewna! Jaka jestem szczęśliwa - popatrzyła w niebo i wyszeptała - Dziękuję Ci Boże, nie wiem czy zasługuję na tak wiele. Teraz już wszystko będzie dobrze, wszystko się ułoży, wróci do normy.

***

Dni mijały bardzo wolno, już nie mogła się doczekać aż ich zobaczy, sądziła, że już wszystko jest na swoim miejscu. Nareszcie, nadszedł ten dzień, odliczała godziny.

Już wcześniej na jej twarzy zagościł uśmiech, ale również zniecierpliwienie i nadzieja. 17.30 - a tu nic, żywej duszy nie widać. Słyszała każdy powiew wiatru, każdy delikatny ruch trawy, obserwowała każdy ruch liści, a czas jak gdyby stał w miejscu. Więc czekała dalej, w końcu była zdenerwowana i zdesperowana. To nie to, że ich nie zobaczyła najbardziej ją zabolało. Sęk w tym, że po raz pierwszy ktoś zawiesił jej nadzieję na ostatnim włosku i zepchnął w ciemność - emocjonalne urwisko. Pytanie " Co dalej z nimi? " i "Co dalej ze mną?" dręczyły ją na każdym kroku. Już nic nie wiedziała, nic nie myślała. Utrata wiary w szczęśliwe zakończenie rozdarła jej serce tak bardzo, że nie była w stanie nic z siebie wydusić lub zmusić siebie do jakiegokolwiek ruchu. Nie pozostało jej nic innego jak wrócić do domu. Kilka dni później znów usłyszała wiadomość:

"Przepraszam Mona, to znowu Kaja. Tak wyszło, nie mogliśmy. Obiecuję, jutro będziemy, w tym samym miejscu o tym samym czasie."

- To jakiś żart? Może oni sobie ze mnie drwią? Czy ja ich kiedyś wreszcie zobaczę, czy będę sobie przychodzić a oni nic, zero, brak reakcji! - gdy jej gniew chwilowo ustał stwierdziła - To wszystko dlatego, że tak bardzo ich kocham. Są dla mnie jak rodzina, przecież nie mogę ich stracić - i zapłakała leżąc na podłodze.

Tego spotkania coraz bardziej nie mogła się doczekać, ale to miało być już jutro. Nie chciała już więcej myśleć, to jej tylko szkodzi. Poszła więc spać, chciałaby przespać wszystko co złe... Obudziła się następnego dnia i postanowiła nareszcie zająć się sobą do 17.30. Robiła to co kochała. W czytaniu postarała się zatopić niepewność, pisanie odebrało jej niecierpliwość, rysowanie pozwoliło przenieść emocje na papier, aż wreszcie zegar wybił 17. 20 i postanowiła wolnym krokiem wybrać się w to miejsce. Teraz była przygotowana na wszystko, na rozczarowanie jak i na euforie. 

Usiadła na znanej jej ławeczce w parku i pozostawało jej wierzyć. Kilka minut później w oddali zobaczyła jedynie trzy sylwetki, lecz nie mogła dostrzec nic więcej. Czy to oni? Nadzieja podpowiedziała jej najlepszy scenariusz.

Przepraszam za wszystkie błędy, a ze względu na to, że się spieszyłam może ich być całkiem sporo. Proszę powiedzcie, jeśli jakieś dostrzeżecie - z chęcią je poprawię! Chciałam napisać to jak najszybciej i mam nadzieję, że nie wyszło to ze szkodą dla Nelki cz. 18. Przepraszam również, że tak krótko, ale chciałam skończyć akuratnie tu a ciągnięcie dalej wątku rozpaczy i refleksji Mony byłoby chyba nieciekawe. Pozdrawiam Was serdecznie i jeszcze raz przepraszam :*.
PS. Kto teraz pisze? :)

6 komentarzy:

  1. Swietne. ;* uczucia Mony oddalas jakbys to byla ty! Teraz ten kto jest nastepny w kolejce. ;) a czy to nie jest czesc 21?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ;* Rzeczywiście, 21, już poprawiam, to przez to, że po prawej w zakładkach jest chyba coś pomieszane ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny blog ;33
    zapraszam do mnie http://this-world-is-so-strange.blogspot.com/ .. ;/
    Obserwujemy ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, ale mnie wnerwiają takie komentarze jak ten jeden nade mną. :-/ Jeśli się naprawdę podoba jakiś blog to się go obserwuję nawet bez reklamy czy wymiany adresów bloga!
    A przechodząc do tekstu: Zielka trochę przypominała mi panią pedagog z mojej szkoły ;) W tekście się trochę pogubiłam w tych jej rozpaczających myślach, ale okej przecież właśnie tak jest jak człowiek jest w potrzasku i rozpaczy :)
    Przerywam swoje zawieszenie jakby co, w pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawe! Błędów się żadnych nie dopatrzyłam i to mnie cieszy, bo nie lubię ich wymieniać. Język pisania świetny, taki uczuciowy. Doskonale udało ci się przedstwaić uczucia Mony. ;)
    To teraz kolej na Jess! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie też się bardzo podoba! ;DD Błędów również nie zauważyłam. ;)) A tak w ogóle to gdzie zniknął Michał? Nie obwiniam nikogo jak coś, tylko ich miała być czwórka bez Nelki jak w tytule. Radzę po prostu w poprzedniej i tej części dodać do wypowiedzi o nich Michała i na końcu tej 4 sylwetki i będzie dobrze. :D ;D

    OdpowiedzUsuń

- Jeśli tu wejdziesz, to nie pisz "Fajny blog, zapraszam do mnie", tylko napisz coś na temat opowiadania.
- Dziękujemy za każdy komentarz.

Autorki bloga :)