sobota, 26 stycznia 2013

Wolf VIII

Obudziłam się. Ból głowy zmniejszył się i mogłam się już ruszyć. Nagle usłyszałam rozmowę:

- Na co czekasz? Zabij tego wilka zanim się przemieni. Dobrze wiesz, że z tym kolesiem nie ma żartów. - odezwał się niski męski głos.

- A jeśli to nie on? Przecież słyszałeś, że jest w Australii. - odpowiedział mu wyższy głos.

Czy oni mówili o moim ojcu? Na razie wszystko wskazywało, że tak. Muszę im powiedzieć, że jestem po ich stronie. Kto wie, może wolfowie znajdą wśród tych ludzi sprzymierzeńców. Tylko oczywiście był problem jak ja im to powiem? Przecież wilków nie rozumieją, a odmienić się nie umiem. Postanowiłam, więc spróbować napisać łapą na ziemi jakąś informację, że jestem człowiekiem.
Podeszłam do kupki ziemi,odgarnęłam łapą suche liście i gałęzie. Po kilku długich minutach udało się mi nagryzmolić „JA CZŁOWIEK”. Lecz po dłuższych zastanowieniu zmazałam napis. Przecież mój ojciec też mógłby takie coś napisać.
Gdy się tak głowiłam nad zdaniem ktoś zaszedł mnie od tyłu. Na szczęście ułamana gałąź szybko mnie o tym poinformowała. Szybko odskoczyłam na bok. Mężczyźni zbliżali się coraz bardziej i bardziej... Ze strachu w końcu zaczęłam wyć.
W tym momencie ludzie się zatrzymali.

 - Czekaj, czekaj to nie jest ten facet! Tamten nic nie gadał, był niemową. - stwierdził ten pierwszy.

- Nooooo, masz rację, ale ten wilk też nie jest jakiś normalny. Zwykłe wilki są dwa razy mniejsze od tego. Może to wilkołak?

- Nie, widzisz pełnie? No właśnie! A jeśli to rodzina faceta albo jego szpiedzy? Zaraz pewnie nas podkablują. Ale lepiej poczekać za nim zrobimy jakiś krok.

Ufff, jaka to była ulga. Nic mi nie zrobią. Nagle w mojej głowie usłyszałam głos Michajla: „Ola! Ola! Mam nadzieję, że mnie słyszysz, bo mam tylko chwilę. Ci dwaj to Kordyliowie, kiedyś twój ojciec zniszczył całą ich wioskę. Tylko oni zostali z tysiąca mieszkańców. Od tego momentu szukają go po świecie chcąc go odszukać i zniszczyć. Ale teraz przejdę do rzeczy: wyobraź siebie jako człowieka, spróbuj (aż do skutku) powiedzieć coś w naszym języku. Powinnaś po jakimś czasie stać się sobą.” Nie było co się zastanawiać, w każdej chwili mogli odejść. Zaczęłam przypominać sobie wszystkie moja wspomnienia w których występowałam, zaraz po tym pomyślałam o pierwszym słowie jakie wypowiedziałam. Ku mojemu zdumieniu futro zaczęło opadać, a zamiast niego pojawiała się ludzka skóra. Czułam ulgę. Później dopiero zamierzałam się martwić przemianą w wilka.

- Masz, to jest kurtka Ulryka będzie ci w niej ciepło. Heh, nie patrz tak na niego. On przeżyje bez niej. A tak poza tym ja mam na imię Mikołaj. - to był ten który mówił niższym głosem.

- Chodź z nami do ogniska, znajduje się ono tutaj niedaleko – zachęcił miłym głosem Ulryk. 

Z wyglądu mogło się stwierdzić tylko tyle, że to byli bracia. Ten pierwszy był chyba starszy od drugiego.
Bez wahania wciągnęłam kurtkę i ruszyłam za mężczyznami. W oddali nadal majaczyły mi dwie wieże, nie wiedziałam co one przedstawiają, bo kształt miały trochę nietypowy. Mój rówieśnik pewnie by powiedział, że to nie wieże lecz posągi. Więc co świadczyło o tym, że wiedziałam o ich prawowitej nazwie? Widać, dużo nie wiedziałam o sobie.
Przy ognisku pasały się dwa konie. Jeden z nich podszedł do mnie i położył mi łeb pod rękę, Hahaha! Chciał, żebym go głaskała! Zachowanie konia mocno zdziwiło Kordyliowych. Podobno koń nigdy nie ufał obcym. Hm, zawsze miałam rękę do koni,
Przy ogniu było jasno i cieplutko, więc z przyjemnością ogrzałam zmarznięte dłonie.

- Przepraszam, nie przedstawiłam się: Ola, jestem wolfem. Przez przypadek podsłuchałam panów rozmowę o tym, że poszukujecie mojego ojca... też go szukam. Koledzy mówili mi, że powinnam wyruszyć w drogę sama, ale widzę, że mój ojciec dużo wam zaszkodził. Może będziecie mi towarzyszyć dalej? Ja zdobędę pewien skarb, wy mojego tatę i będzie dobrze.

- Nie żal ci tatusia? Cóż się dziwię, nikt z żywych go nienawidzi. W końcu dużo zawinił. Ja z moim bratem jesteśmy Kordyliowymi i pochodzimy z miasta które znajdowało się u stóp Kordylierów. Niestety zostało one doszczętnie zniszczone przez NIEGO. Wybacz, ale strata naszej rodziny bardzo boli i nie opowiemy ci o dniu klęski. - zmieszany mówił Mikołaj.

- A te wieże co znajdują się między tymi drzewami? Nie przypominają one zwykłych wież. Wiecie o co chodzi z nimi? - spytałam

- To tragiczna historia. Dwa tysiące lat temu...


I tu zakańczam moją część. Mam nadzieję, że się wam podoba. Oczywiście z góry przepraszam za wszystkie błędy, bo wszędzie mi się one wkradają.
Może wam się pewnie nie spodobać, że Aleksandra za szybko zaufała chłopakom, cóż różne rzeczy się robi gdy jest się w lesie bez nikogo kto ci pomoże. Miała szczęście, że na razie nie okazali się dzieciobójcami ;-)




5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe, szczególnie dalszy tok wydarzeń. To już nie uwaga do ciebie, tylko do nas wszystkich. Według mnie Nelka i Wolf są bardzo podobne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do opowiadania to świetne! ;D Ja nie dostrzegam tego podobieństwa, nie wiem czemu. Chociaż jak by dokładniej pomyśleć to faktycznie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, chyba minęła mnie kolejka. To nic, do piątku na pewno napiszę kolejną cześć o Nelce. Przepraszam, że robię zamieszanie.
    Wiele osób się mnie pytało czy jeszcze prowadzę ten blog. Odpowiadam jeszcze raz: TAK!!!!!!!!!!!!! Przepraszam, że nie zawsze komentuje ale czytam! Nie wykluczajcie mnie przez to :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nelkę i chyba Uroki też pisze aktualnie Fobos. Chyba nie ma sensu by jej to przerywać...

    OdpowiedzUsuń

- Jeśli tu wejdziesz, to nie pisz "Fajny blog, zapraszam do mnie", tylko napisz coś na temat opowiadania.
- Dziękujemy za każdy komentarz.

Autorki bloga :)